Bywają takie momenty w życiu, gdy człowiek zatrzymuje się i przerywa krótkim westchnieniem pęd codziennego życia. W takich chwilach czuję, jakbym patrzyła na swoje życie z boku. To pomaga. Można spojrzeć z dystansu i na trzeźwo na pewne sprawy. Od razu czuję ulgę w takich chwilach, gdy uświadamiam sobie, że wszelkie problemy życia codziennego - jego złośliwości i psikusy, nie są aż tak olbrzymie jak mogłoby mi się wydawać. To dziwny stan. Nie nazwałabym tego lekceważeniem czy obojętnością, ale dystansem, który pomaga odnaleźć się w trudnej chwili. Dzięki niemu nie popadam w marazm, poczucie słabości czy zwątpienia. Na nim zaczynam budować siłę, która ma mi pozwolić uporać się z danym problemem. To z jego pomocą podczas złej passy, staram się szukać dobrych doświadczeń, wspomnień, działań, jakie są niezbędne do podźwignięcia się.
Czasem, gdy człowiek staje się bezradny wobec jakiś spraw, lepiej jest osiągnąć stan spokoju i lekkiego wycofania, niż toczyć walkę z wiatrakami. Nie oznacza to oczywiście porażki, a jest jedynie sposobem radzenia sobie. Każdy ma swój. Taka refleksja, którą fajnie oddaje klimat następującej piosenki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Na pewno odwiedzę osoby, które pozostawiły po sobie ślad na moim blogu. Pozdrawiam gorąco!