poniedziałek, 29 września 2014

Maska do włosów Kallos Placenta z łożysk roślinnych

Na zakup maski Kallos Placenta zdecydowałam się z uwagi na jej szczególne przeznaczenie do włosów łamliwych, suchych i osłabionych. Pojemność 1000 ml okazała się bardzo wydajna za nieduże pieniądze (około 15 zł). Czekając na wzmocnienie i odżywienie moich włosów, stosowałam tę maskę średnio 2-3 razy w tygodniu. 
Pragnę nadmienić, że moje włosy są dosyć cienkie, szybko się przetłuszczają, od czasu do czasu mam problem z łupieżem a także duży kłopot z ich wypadaniem.


Włosy oczywiście o wiele łatwiej się rozczesują po zastosowaniu maski i są lśniące dlatego wyglądają na zdrowe i odżywione. Niestety nic dobrego poza tym nie udało mi się zaobserwować. Na pewno maska nie zrobiła nic w kierunku ograniczenia wypadania włosów. Prawdę mówiąc niczym mnie nie urzekła, co było powodem mojej konsternacji wobec tylu licznych, pozytywnych opinii na jej temat. Za wadę mogę także uznać zapach tego produktu, który czuję jeszcze na drugi dzień. 

A może Wy polecicie mi jakiś naprawdę dobry produkt regenerujący włosy i ograniczający ich łamliwość? Na pewno duża część z Was wie, co to znaczy borykać się z problemem nadmiernie wypadających włosów. Zaczyna mnie to już naprawdę irytować. Planuję kupić jakieś suplementy diety. Wszelkie porady mile widziane ;)

niedziela, 21 września 2014

Moja przyjaźń z Calvin Klein In2U

Podejrzewam, że nie tylko ja należałam do grona osób, które dość intensywnie poszukiwały odpowiednich perfum dla siebie. Często gościłam w sklepach takich jak Douglas czy Sephora, aby poświęcić chwilę na zapachową weryfikację olbrzymiej ilości kolorowych flakoników. Oczywiście konsultacje z paniami pracującymi we wspomnianych perfumeriach okazały się zbędne i pomimo ich niewyczerpanej cierpliwości, odchodziłam z niczym. 
Jednak spodobały mi się ostatnio perfumy Michael Kors Sexy Amber, które miałam okazję powąchać. Ta nowa przyjemność miała mnie kosztować około 240 zł za 30 ml (50 ml - 320 zł, 100 ml - 430 zł). Nie lubię jednak podejmować decyzji ad hoc, zatem poddałam tą propozycję pod rozwagę i nadal szukałam czegoś odpowiedniego dla siebie. I tak trafiłam na perfumy Calvina Kleina In2U, o których kiedyś też było dosyć głośno. Zapach choć nie należy do półki "TOP" czy "Nowości" wzbudził moją fascynację. Za 100 ml zapłaciłam około 130 zł i nie żałuję wydanych pieniędzy. Nie umiem opisywać zapachów także nawet nie będę tego próbować. Myślę, że te perfumy są znane większości z Was, a dla osób, które nie miały wcześniej zapachowej styczności z tym cudeńkiem zaznaczę jedynie, iż nuty zapachowe tu zawarte to: liście czarnej porzeczki, grejpfrut, bergamotka, orchidea, kaktus, wanilia, drzewo cedrowe.
Całość tworzy świeżą, kobieco-dziewczęcą woń o lekkim, lecz seksownym charakterze. Zapach utrzymuje się bardzo dobrze 6-8 godzin. Podoba mi się to, że jest on wyczuwalny przy ciele nie obciążając tym samym otoczenia wokół nas. Nie jest zatem dominujący czy nachalny. To mi się w nim bardzo podoba.


Bardzo się cieszę, że znalazłam zapach dla siebie, z którym mogę się utożsamiać. A Wy, macie swoje ulubione perfumy czy nadal takich poszukujecie?

środa, 17 września 2014

Odnaleźć swoją pasję...

Coraz częściej uświadamiam sobie, że posiadanie pasji w życiu jest nie tylko dobrą metodą na samorealizację, lecz pociąga także za sobą szereg innych skutków tj. dodaje energii, zapału do działania, uświadamia nam nasze mocne strony, rozwija zainteresowania, pomaga odciąć się od codzienności i w pewien sposób nas identyfikuje. Bywają ludzie, którzy mają wiele pasji, inni skupiają się na jednej a pozostali bardzo często wciąż poszukują odpowiednich dla siebie zajęć. Ostatnio również ja zaczęłam się zastanawiać, co jest moją pasją i mocną stroną. Wskutek tych przemyśleń postanowiłam powrócić do rysowania, które kiedyś było dla mnie bardzo ważnym aspektem w życiu. Niestety z czasem zapomniałam o tym, jak dużą przyjemność czerpałam z każdego nowego rysunku, jaki udało mi się stworzyć. Doszło do tego, że nie miałam ołówka w ręku przez dobrych kilka lat. Zapragnęłam jednak odszukać w sobie tę dawną motywację i zrobić coś dla siebie - coś, co przyniesie mi radość oraz satysfakcję. Jako że ma to być swego rodzaju notka motywacyjna, wrzucam niektóre ze swoich wcześniejszych prac. Mam nadzieję, że podziała to na mnie mobilizująco i że z czasem uda mi się ulepszyć mój warsztat. Osiągnięciami będę się oczywiście dzielić na blogu.









Jakie są Wasze pasje? A może wciąż ich poszukujecie?

środa, 10 września 2014

Być mobilkiem

Mam prawo jazdy od kwietnia 2009 r. Egzamin udało mi się zdać za trzecim razem w Warszawie. Podczas tych pięciu lat posiadania prawa jazdy miałam okazję jeździć różnymi samochodami aż wreszcie przyszedł czas na swoje własne auto. Wcześniej miałam jeden samochód, który dzieliłam z siostrą jednak ona wyszła za mąż i się przeprowadziła. Od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką Smarta. Malutki, ekonomiczny i zwrotny - idealny na moje potrzeby. Jako że nie jeżdżę w dalekie trasy, ten rodzaj auta stał się dla mnie najbardziej odpowiedni. Mój Smart pochodzi z 2003 r. i jest w całkiem niezłym stanie. Oczywiście mój Piotruś musiał doprowadzić go nieco do ładu, tj. wymienić antenę do radia, gałkę przy skrzyni biegów, uzupełnić i odgrzybić klimatyzację, ale poza tym nic poważnego się z nim nie dzieje. 
To mój pierwszy prywatny samochód i to w dodatku z automatyczną skrzynią biegów. Wcześniej jeździłam tylko na manualnej. A teraz uważam, że nie ma nic lepszego niż automat - wygoda i swoboda w 100%. 
Mój Smart jest autem dwuosobowym i posiada niewielki bagażnik. Z uwagi na to, że zazwyczaj jeżdżę sama z małą ilością bagażu to takie rozwiązanie idealnie się u mnie sprawdza. Dzięki temu samochód jest też niezwykle ekonomiczny - cały bak tankuję za około 170 zł i wystarcza mi to na ponad 500 km... 

Pomijam fakt, że takie samochody jak Smart są zazwyczaj lekceważone na drodze, co dało się już odczuć w pierwszym tygodniu mojej jazdy, ale ja się z nikim nie ścigam i nie droczę. Jadę zawsze swoim tempem i to mi odpowiada. Olbrzymim plusem jest to, iż naprawdę jestem w stanie zaparkować niemal w każdym miejscu ;)

Oto mój maluszek:



A jaki był Wasz pierwszy samochód lub jakie jest Wasze auto marzeń? :)

czwartek, 4 września 2014

Ku wspólnemu życiu...

Dzisiaj temat ślubu. Niedługo minie rok od naszych zaręczyn. Udało nam się ustalić datę ślubu na wrzesień przyszłego roku. Mimo, że jest jeszcze bardzo dużo czasu to należało podjąć pewne kroki ku realizacji naszego życiowego planu. Po długich, żmudnych poszukiwaniach, udało mi się zlokalizować idealną salę weselną. Oboje zakochaliśmy się w tym obiekcie i byliśmy zgodni co do wyboru choć wcześniej bywało różnie apropos innych sali. 
Pałac Nogalin, w którym odbędzie się nasze wesele znajduje się w małej miejscowości Miastków Kościelny, nieopodal Garwolina. Od mojego rodzinnego domu jest to 80 km natomiast odległość od naszego mieszkania wynosi nieco ponad 30 km. 

Argumentem przemawiającym za wyborem tej sali była również możliwość rezerwacji noclegów dla gości. W naszym przypadku będzie to konieczne. Poza tym 1 km dalej znajduje się gospodarstwo agroturystyczne, w którym można wykupić dodatkowe noclegi.

Wesele przewidujemy na około 120 gości. Cena od talerzyka wyniesie nas 170 zł także niewiele w porównaniu z obiektami, które oglądaliśmy wcześniej. Oczywiście tort i dekoracje kwiatowe są dodatkowo płatne podobnie jak atrakcje typu stół wiejski, ale tak jest we wszystkich salach weselnych.

Pałac pochodzi z 1876 r. i obecnie jest własnością prywatnego inwestora, który kupił go w 2002 r. i rozpoczął prace remontowe z pomocą Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Więcej o historii pałacu i szczegółach oferty weselnej możecie dowiedzieć się ze strony internetowej www.nogalin.pl

A oto jak prezentuje się wjazd do obiektu:


Pałac od frontu:




Tylna część obiektu:




Wnętrze:



Zachęcam Was też do obejrzenia pięknej prezentacji pałacu na youtube (obejrzyj).

Warto zaznaczyć, że jakieś 300 m od pałacu znajduje się mały, klimatyczny kościół z czerwonej cegły. Postanowiliśmy, że właśnie tutaj odbędzie się ceremonia.

Kolejnym ważnym krokiem było znalezienie DJa. Mój P. obstawał raczej przy zespole, ale organizacja tak dużego przedsięwzięcia jak wesele musi być efektem współpracy i kompromisu. Dla mnie P. znalazł naprawdę wspaniałego DJa. Spotkaliśmy się z nim, wcześniej obejrzeliśmy kilka jego filmików na youtube i od razu podpisaliśmy umowę. Dostaliśmy listę utworów oraz zabaw weselnych - trzeba do tego przysiąść i wybrać według naszych preferencji. Ale akurat z tym nie musimy się śpieszyć.

Przed nami następny etap - wybór fotografa/kamerzysty... A może Wy macie kogoś godnego polecenia z okolic Warszawy?

Buziaki :*