wtorek, 16 grudnia 2014

Dieta - druga relacja


Moja dieta trwa już ponad miesiąc. Jestem z siebie dumna, bo przez cały ten czas mimo ogromnej pokusy nie sięgnęłam po żadne słodycze! To nieprawdopodobne, ponieważ jestem wielkim łasuchem i uwielbiam słodkości. Ciągnie mnie do nich, ale myśl, że podczas Świąt Bożego Narodzenia pozwolę sobie na małe, słodkie pyszności jest dla mnie motywująca. Oczywiście po Świętach wracam do swoich zdrowych zasad żywieniowych. 

Czas na kolejne - drugie podsumowanie moich zmagań. Moja waga początkowa wynosiła 70,5 kg. Po dwóch tygodniach zbiłam ją do około 68-67,5 kg. Ostatnią wizytę u dietetyczki miałam w piątek, tj. 12 grudnia 2014 r. i waga pokazała, że spadł kolejny kilogram. Przed chwilą stanęłam na domową wagę i wyświetliła się liczba 66,5 kg. Po kolejnej analizie masy ciała u dietetyczki okazało się, że poziom wody w moim organizmie wzrósł i oscyluje w granicach 60%. Zawartość tkanki tłuszczowej spadła i teraz wynosi około 15%. Wskaźnik BMI wykazuje górną granicę normy. Niestety pomiary te są lekko zakłamane właśnie przez zbyt dużą ilość wody. Oczywiście gromadzenie się jej w moim ciele jest nieuniknione z powodu marskości wątroby. Mimo iż nie używam soli, staram się dużo pić i ruszać, to ona wciąż się utrzymuje. Powróciłam do łykania tabletek moczopędnych, których głównym zadaniem jest zbicie poziomu wody. De facto nic więcej w tym kierunku nie mogę zrobić.

Warto nadmienić, że podczas trzeciego i czwartego tygodnia diety dołożyłam aktywność fizyczną. Zapisałam się na siłownię i uczęszczam tam przynajmniej 3 razy w tygodniu po 1 - 1,5 h. Oczywiście nie wykonuję jakiś przeciążających ćwiczeń - zależy mi na wyrobieniu lepszej kondycji i ujędrnieniu ciała. Z ćwiczeniami muszę jednak bardzo uważać i mieć na uwadze przede wszystkim swoje zdrowie. Ograniczam się jedynie do bieżni (szybki marsz), rowerku i ćwiczeń na łydki, uda i pośladki. Podczas piątkowej wizyty u dietetyczki - okazało się podczas pomiarów, że w talii straciłam 3 cm a w udach 2 cm. Obwód klatki piersiowej i biustu się nie zmienił, ale z tego jestem akurat zadowolona ;) Na koniec wizyty otrzymałam dietetyczne wersje wigilijnych potraw także jeśli ktoś byłby zainteresowany jakimś konkretnym daniem to mogę się podzielić.

Ciąg dalszy nastąpi...


1 komentarz:

  1. Trzymam kciuki za dalszą walkę - sama zbijałam wagę z takiej jak ty (choć może i ciut więcej) teraz moja waga oscyluje w garnicy 60-63 kg zależy od dnia i powiem szczerze ze akurat sama się nie odchudzałam a słodyczy nie mogę sobie do tej pory odmówić - jednak jem więcej posiłków a mniejszych :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze. Na pewno odwiedzę osoby, które pozostawiły po sobie ślad na moim blogu. Pozdrawiam gorąco!