czwartek, 28 maja 2015

Makijaż na siłowni - tak czy nie?

Na przełomie października i listopada wprowadziłam do swojego życia niebagatelną zmianę, a mianowicie wizyty na siłowni. Z dumą mogę oznajmić, że do dnia dzisiejszego chodzę na treningi. Obecnie staram się być co najmniej 2-3 razy w tygodniu, niekiedy udaje się 4, ale stosunkowo rzadziej. Niemniej jednak jestem zadowolona, iż siłownia stała się elementem mojego życia. Śmiem wysnuć wniosek, że aktywność fizyczna nie tylko przyczyniła się do zrzucenia kilku kilogramów, ale polepszyło się też funkcjonowanie i wydolność mojego organizmu. Podczas tych paru miesięcy pojawiło się w mojej głowie pytanie: "Czy malować się na siłownię?". 


Z moich obserwacji wynika, że odpowiedź na to pytanie może brzmieć twierdząco oraz przecząco. Od czego to zależy? Na pewno każda kobieta ma własne przemyślenia na ten temat. Według mnie są plusy i minusy obu możliwości.
Makijaż dodaje pewności siebie, podkreśla nasze atuty, polepsza naszą samoocenę a tym samym wpływa korzystnie na samopoczucie i chęć do działania. Kobieta, która podkreśla swoją urodę makijażem jest nie tylko bardziej atrakcyjna, ale równocześnie w połączeniu z aktywnością fizyczną jest odbierana jako osoba dbająca o siebie. 




Z drugiej strony minusem makijażu na siłowni jest to, iż bardzo często jest on zbyt przesadny, może się rozmazywać i spływać pod wpływem potu, co nie wygląda korzystnie. Ponadto skóra twarzy jest obciążona i utrudnione jest jej "oddychanie". 


Wniosek: we wszystkim należy zachować umiar i to nic odkrywczego. Osobiście maluję się na siłownię - zazwyczaj jest to lekki makijaż, co do którego mam pewność, że nie spłynie z mojej twarzy po 10 minutach wysiłku. Mój trening obejmuje cardio także pot bardzo często mi towarzyszy. Istotne w tym względzie jest to, aby użyć kosmetyków wodoodpornych, które nie tylko uchronią nas przed efektem "pandy", ale sprawią, iż make up będzie bardziej trwały i odporny na ścieranie (np. przez ręcznik). Przyznam, że makijażu nie wykonuję jedynie z uwagi na wyjście na siłownię. Zazwyczaj jest tak, że na trening chodzę po południu lub wieczorem także i tak mam na sobie make up. Jeżeli jednak decyduję się na poranny trening, to używam jedynie lekkiego podkładu aby ujednolicić cerę. Sięgam także po tusz do rzęs i podkreślam brwi. Owszem, makijaż dodaje mi pewności siebie, ale potrafię wyjść także bez niego, co niejednokrotnie miało już miejsce. 

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy według Was makijaż na siłowni jest potrzebny?


Zakrzepica żyły wrotnej i marskość wątroby - aktualizacja

Przyszedł najwyższy czas na aktualizację mojego stanu zdrowia. Od ostatniego postu na ten temat minął ponad rok dlatego myślę, że warto wspomnieć o sprawach, które się w tym czasie wydarzyły. Powodem podjęcia tematu na nowo jest również szerokie zainteresowanie moich czytelników, którzy w licznych wiadomościach e-mailowych opisują swoje przypadki i doświadczenia. Jestem wdzięczna każdemu z osobna za informacje oraz wspieram wszystkich nie tylko słowem, ale i myślami. Oczywiście pragnę zaznaczyć, że jestem w dalszym ciągu do stałej dyspozycji tych wszystkich, którzy trafią na mojego bloga w poszukiwaniu jakichkolwiek wzmianek na temat zakrzepicy czy marskości wątroby. Z moich dotychczasowych obserwacji ośmielę się wysnuć wniosek, iż jestem chyba prekursorem w kwestii zakrzepicy żyły wrotnej - bynajmniej nie trafiłam na osobę, która miałaby bogatszą i dłuższą historię. Właśnie z tej przyczyny pragnę być w łączności ze wszystkimi, którzy zdecydują się na kontakt ze mną. Tymczasem do rzeczy...

STYCZEŃ/LUTY 2014

W styczniu 2014 roku moje badania prezentowały się następująco (biorę pod uwagę jedynie najważniejsze wskaźniki wątrobowe):

INR 1,53
Albumina 35,75 g/l
Bilirubina 2,82 mg/dl
Kreatynina 0,57 mg/dl
Wodobrzusze - brak
Encefalopatia wątrobowa - brak

W lutym 2014 roku byłam na wizycie u transplantologów w Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus. Tam w poradni chirurgicznej, gdzie zazwyczaj konsultuje zespół prof. Andrzeja Chmury - tj. dr Marek Pacholczyk i dr Beata Łągiewska ustalana jest czynność wątroby poprzez wyliczenie tzw. wskaźnika MELD (szczegółowe informacje znajdziecie tutaj). Mówiąc w skrócie jest to wskaźnik prognostyczny w marskości i kwalifikacji do przeszczepienia wątroby. Mój MELD oscylował w granicy 10 także było się czym chwalić ;p


CZERWIEC 2014 

INR 1,32
Albumina 3,6 g/dl
Bilirubina 2,61 mg/dl
Kreatynina 0,50 mg/dl
Wodobrzusze - brak
Encefalopatia wątrobowa - brak
MELD -12.


LISTOPAD 2014

Albumina 37,96 g/l
Bilirubina 2,46 mg/dl
Kreatynina 0,57 mg/dl
Wodobrzusze - brak
Encefalopatia wątrobowa - brak
MELD - 13

W tym samym miesiącu wykonano mi USG jamy brzusznej. Drogi żółciowe poszerzone do 7mm. Śledziona powiększona do 156 mm z licznymi naczyniami krążenia obocznego, wśród których widoczna była owalna przestrzeń o rozmiarze 45 mm o zaburzonym spectrum przepływu. Były wątpliwości co do tego czy jest to poszerzone naczynie żylne czy też progresja wielkości jednego z tętniaków opisywanych poprzednio w badaniu TK (wcześniejsza weryfikacja tomograficzna wykluczyła ewentualność tętniaka).

W lutym 2015 roku musiałam zrobić gastroskopię żeby zweryfikować ewentualne pojawienie się żylaków. Na szczęście nie było po nich śladu.


MAJ 2015

INR 1,42
Albumina 34,12 g/l
Bilirubina 2,14 mg/dl
Kreatynina 0,52 mg/dl
Wodobrzusze - brak
Encefalopatia wątrobowa - brak
MELD - 13

W maju 2015 roku wykonano ponowne badanie USG, które de facto nie różniło się od poprzedniego.

Jak widać niewiele się zmieniło. Moja wątroba miewa lepsze i gorsze chwile, ale pozostaje względnie stabilna i na chwilę obecną jej praca jest zadowalająca. Biorąc pod uwagę ryzyko powikłań operacji przeszczepienia wątroby, brak jest wskazań do podjęcia się przeszczepu. Kolejna wizyta kontrolna  w listopadzie... 

środa, 6 maja 2015

Zdjęcia z Majówki i nowe pazurki

Za mną rewelacyjna Majówka, którą spędziłam z moim Piotrkiem na Mazurach - a konkretnie w Mrągowie i Mikołajkach. Choć pogoda nie była najlepszą stroną tegorocznej Majówki, to jednak ten długi weekend na długo pozostanie w mojej pamięci. Spacery wzdłuż jeziora, wspólne drinkowanie, przechadzki po rynku czy pływanie motorówką po jeziorze Mikołajskim to jedne z największych zalet naszego wyjazdu. Oboje doszliśmy do wniosku, że będziemy wracać do tych miejsc, i że wolimy wyjazdy na Mazury niż długie wyprawy nad polskie morze. Zakochałam się w tamtejszej przyrodzie. W zależności od upodobań, mogliśmy doświadczyć spokoju i bliskości natury podczas pieszych wycieczek lub skorzystać z atrakcji nieco bardziej rozrywkowych, organizowanych w centrum. Oto kilka pięknych chwil... 




Po powrocie przyszedł czas na odnowienie moich paznokci. Alicja stworzyła na moich pazurkach takie oto cuda: