czwartek, 27 listopada 2014

Z wizytą u dietetyczki


Mimo że do ślubu zostało jeszcze bardzo dużo czasu, to myśl o tym, że we wrześniu będę szczęśliwą mężatką stała się dla mnie ogromną motywacją do wzięcia się za siebie. W końcu to jeden z najważniejszych dni w życiu, do którego warto się przygotować. Ale nie tylko ten aspekt był powodem mojej decyzji. W obliczu mojej choroby (marskość wątroby) utrzymanie prawidłowej diety jest niezwykle istotne. I dlatego właśnie zdecydowałam się na wizytę u dietetyczki. Oczywiście głównym zamiarem było dla mnie zrzucenie paru kilogramów, ale równie istotne stało się wypracowanie prawidłowych nawyków żywieniowych. Myślę, że w obliczu powszechnej mody na zdrowy tryb życia, zdecydowanie się na dietę nie jest niczym nadzwyczajnym, ale dla mnie to pierwsza taka poważna zmiana. Kiedyś raczej nie zwracałam uwagi na to, co jadłam. Dzisiaj stałam się bardziej świadoma właściwości produktów, po które sięgam. 
A wszystko zaczęło się od wizyty u pani dietetyczki dokładnie dwa tygodnie temu. Po szczegółowym wywiadzie dotyczącym mojego codziennego trybu życia, dotychczasowych upodobań kulinarnych i omówieniu moich oczekiwań od stosowanej diety, pani dietetyczka dobrała indywidualny plan żywieniowy dostosowany do moich preferencji. Moja dieta obejmuje 5 posiłków: śniadanie (400 kcal), drugie śniadanie (240 kcal), obiad (480 kcal), podwieczorek (160 kcal) i kolacja (320 kcal). Dziennie spożywam zatem 1600 kcal i co jest najważniejsze nie chodzę głodna. Na kartkach mam szczegółowo wypisane co i w jakiej ilości mogę spożywać w stosunku do każdego posiłku. Oprócz ustalenia jadłospisu, został wykonany także pomiar ilości tkanki tłuszczowej, wody w organizmie i ogólnej masy ciała. 
W dniu mojej wizyty ważyłam 70,5 kg w tym 23% tkanki tłuszczowej i 54,8% wody. Pani dietetyczka powiedziała, że rzadko zdarza jej się osoba ze stosunkowo niedużą ilością tkanki tłuszczowej, ale bardzo wysokim poziomem wody. Niestety gromadzenie wody w organizmie jest efektem mojej choroby. Picie dużej ilości wody, wyeliminowanie cukru i soli z jadłospisu jest receptą na redukcję nadmiaru wody. Przyznam, że od zawsze byłam łasuchem i uwielbiam słodycze. Ale postanowiłam zrezygnować z tych przyjemności. Nie słodzę herbaty ani kawy. Nie jest łatwo i pomimo zapewnień pani dietetyczki, że po 4-5 dniach minie mi ochota na słodkie, to tak się nie stało. Ja wciąż bym coś z chęcią zjadła, ale jak na razie udaje mi się pokonać mój apetyt na słodycze. Mam cel i chcę go zrealizować. 
Oczywiście do diety należy dołożyć aktywność fizyczną. Chciałam zapisać się na siłownię, ale znów moja choroba stanęła mi na drodze. Wysiłek związany z chęcią pozbycia się tkanki tłuszczowej mógłby być dla mnie bardziej szkodliwy niż pomocny. Dlatego ograniczam się do zwykłej aktywności - co najmniej 30 min szybszego spaceru minimum 3 razy w tygodniu. 
Warto w tym miejscu nadmienić, że zbyt szybka utrata masy ciała też nie jest dobrym rozwiązaniem. Gdy zaczynamy się odchudzać, to należy robić to z rozwagą i z szacunkiem do własnego zdrowia. Zależy mi na utracie kilogramów, ale wolę aby spadały one wolniej niż zbyt raptownie. Przy odchudzaniu wątroba bierze udział w rozkładzie tłuszczów, zatem także z tej strony nie mogę jej zbytnio obciążać w krótkim czasie. 

Jutro wybieram się na kontrolną wizytę do dietetyczki - mija właśnie dwa tygodnie od początku mojej diety. Z 70,5 kg udało mi się na razie uzyskać wagę 67,5 kg. Dla mnie to naprawdę świetny rezultat. Planuję zbić wagę do co najmniej 60 kg. Myślę, że przy moim wzroście 164 cm to byłaby bardzo dobra masa ciała. Jestem ciekawa jutrzejszego pomiaru. Mam nadzieję, że udało mi się choć trochę zbić ilość wody z organizmu. Zobaczymy... C.D.N.


sobota, 8 listopada 2014

Targi ślubne

Niedawno wyszukałam w internecie informację o zbliżających się targach ślubnych organizowanych 15-16 listopada 2014 r. w Warszawie. Biorąc pod uwagę, że swój ślub mam zaplanowany na wrzesień 2015 r. nie wyobrażam sobie nie uczestniczyć w takim wydarzeniu. Jestem bardzo ciekawa atrakcji, które są zaplanowane na ten weekend. Nie ukrywam również, że będzie to dla mnie pierwsza okazja, aby zobaczyć Stadion Narodowy od wewnątrz. Uda się zatem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Targi zainaugurują sezon ślubny 2015. Program pokazów dostępny jest tutaj, zaś wykaz paneli dyskusyjnych tutaj. W sobotę (15.11.2014 r.) targi rozpoczynają się od godz. 10:00 a kończą o godz. 18:00. W niedzielę (16.11.2014 r.) impreza rozpocznie się również o 10:00, ale zamknie o godz. 17:00. Koszt biletu wynosi 20 zł od osoby za jeden dzień. Ci, którzy zdecydują się przyjechać samochodem muszą zgłosić się do bramy nr 6, za którą zostawią auto na podziemnym parkingu. Ci zaś, którzy przybędą komunikacją miejską proszeni są o przejście do bramy nr 5.



Ja wybieram się na targi w sobotę. Mam nadzieję, że ktoś z Was także skorzysta z podanej przeze mnie informacji o tym emocjonującym wydarzeniu. Zatem - do zobaczenia ;)

wtorek, 4 listopada 2014

Placuszki waniliowe

Niedawno udało nam się urządzić wspaniałą kuchnię, o której pisałam Wam we wcześniejszym poście (zobacz). Początki wspólnego mieszkania z narzeczonym to jednocześnie pole nowych wyzwań, które podejmuję. W dzisiejszej notce chciałabym skupić się na moich skromnych, ale ważnych dla mnie osiągnięciach kulinarnych. Lubię gotować, lecz w moim domu rodzinnym zawsze zajmowała się tym mama. Ja od czasu do czasu starałam się zrobić jakąś wspólną kolację, ale nie nazwę tego konkretnym gotowaniem. Teraz wszystko się zmienia. Moja piękna kuchnia motywuje mnie do tego aby gotować w niej równie wyśmienite dania. Prawdę mówiąc najbardziej zależy mi na opinii mojego narzeczonego, bo to dla Niego gotuję naprawdę od serducha. I tak z każdym dniem uczę się czegoś nowego, staram się przygotowywać rozmaite dania. Daleko mi do kulinarnego mistrza, lecz sądzę, iż wystarczy mi tytuł dobrej gospodyni. 

Dzisiaj mniej obiadowo a bardziej deserowo i słodko. Nie tylko ja, ale również mój Piotrek lubimy smak i zapach wanilii - dlatego zdecydowałam się na przygotowanie waniliowych racuchów. Powiem Wam, że wyszły naprawdę smaczne i zapewne jeszcze nie raz je przyrządzę. 


Potrzebujemy:


  • 300g serka waniliowego
  • 2 jajka
  • 7-8 łyżek mąki
  • 5 łyżek mleka
  • szczypta soli
  • 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • olej do smażenia
Wbijamy jajka do miski i je roztrzepujemy. Następnie dodajemy mleko, serek waniliowy, sól i razem dokładnie mieszamy. Potem kolej na mąkę i proszek do pieczenia. Mieszamy aż do uzyskania jednolitej konsystencji. Na rozgrzaną patelnię z olejem nakładamy masę za pomocą zwykłej łyżki. Jedna łyżka to jeden placek. Smażymy z obu stron i wykładamy na talerz wyłożony wcześniej ręcznikiem papierowym żeby odsączyć nadmiar tłuszczu. Racuszki możemy podawać z cukrem pudrem, dżemem, polewą czekoladową lub bitą śmietaną. 

Czas przygotowania: 30 minut
Ilość: mi wyszło 17 placuszków

Smacznego :)