środa, 24 lipca 2013

Żel-krem Anthelios XL SPF 50+ od La Roche-Posay

Przez długi czas popełniałam duży błąd, bo nie miałam w zwyczaju używać kremów z filtrem do twarzy. Obecnie coraz bardziej się do nich przekonuję i chronię swoją skórę przed nadmiernym promieniowaniem UVA i UVB. Moim ulubionym filtrem jest krem z cenionej marki La Roche-Posay. Jest to żel-krem do twarzy Anthelios XL. Więcej informacji znajdziecie na stronie producenta (opis produktu).

Zacznę od tego, że producent świetnie spełnia swoje wszystkie obietnice. Żel-krem Anthelios XL przeznaczony jest praktycznie dla każdego rodzaju cery nawet tej wrażliwej i alergicznej. Jest bezzapachowy, nietłusty, nie zawiera parabenów, nie powoduje powstawania zaskórników, jest także suchy w dotyku tzn. faktycznie po jego rozprowadzeniu na twarzy, daje matowe wykończenie. Nie należy nakładać zbyt grubej warstwy kremu - wystarczy cienka warstwa, wówczas nie ma mowy o białych śladach czy uczuciu lepkości na skórze. Jednak wtedy w ciągu dnia, gdy cały czas jesteśmy wystawieni na działanie słońca, należałoby ponownie nałożyć nowe warstwy. Trzeba uważać, bo produkt dosyć szybko zastyga na buzi (wchłania się) dlatego trzeba go sprawnie rozprowadzić. Nie można również zapomnieć o wcześniejszym, dobrym nawilżeniu cery. Zbyt sucha skóra może utrudnić rozprowadzenie kremu.
Uwielbiam ten produkt, bo momentalnie się wchłania. Idealny na lato, wodoodporny. Świetny jako baza pod makijaż - jednak trzeba pamiętać, że brak makijażu zapewnia pełną stabilność filtrów i wówczas działają one w 100%. 
W moim przypadku nie rolował się ani nie zbierał w załamaniach skóry. Anthelios XL SPF 50+ zapewnia doskonałą ochronę przed nadmiernym promieniowaniem słonecznym i chroni przed przebarwieniami z tego tytułu. Używam go z prawdziwą przyjemnością.

Cena tego produktu waha się między 70-80 zł. Ja kupiłam swój krem w promocji w SuperPharm w zestawie z wodą termalną. Zapłaciłam 60 zł. W tubce mieści się 50 ml kremu, ale jest on naprawdę bardzo wydajny. Polecam.

piątek, 19 lipca 2013

Co mam w torebce? - Mój codzienny niezbędnik

Dosyć często na różnych kosmetycznych kanałach na youtube dziewczyny kręcą filmiki z serii "Co jest w mojej torebce?". Myślę, że jest to ciekawy temat na nowy post. Niejednokrotnie można mocno się zdziwić, widząc, co kobiety skrywają w swoich torbach. Pytanie mężczyzn: "Co ty masz w tej torebce, że jest ona taka ciężka?" nie ominęło również mnie. Dlatego ujawniam Wam i mojemu chłopakowi co się kryje w moim tobołku ;) 


Od góry z lewej:
- portfel firmy Peterson - prezent od mojej siostry, trochę już przeżył także wyglądem nie powala;
- organizer na dokumenty - zwykły, czarny i pojemny;
- telefon komórkowy Nokia N8;
- okulary przeciwsłoneczne - zimą oczywiście lądują w szufladzie;
- mała, składana szczotka - moje włosy bardzo lubią się puszyć i plątać także w ciągu dnia bardzo się ten gadżet przydaje;
- chusteczki higieniczne;
- pomadka lub błyszczyk - obecnie jest to Lip Tint z Bell (recenzja);
- małe, zamykane lusterko Dior;
- długopis;
- zapasowa podpaska - zazwyczaj firmy Always;
- Tic Tac miętowy;
- chusteczki nawilżające Cleanic - odkryłam je niedawno, fantastycznie pachną, chciałabym znaleźć perfumy o takim zapachu ;)
- a w środku moja zdobycz z Kinder Niespodzianki od mojego chłopaka - Morsik. 


A Wy co nosicie w swoich torebkach? Jaka była najbardziej nietypowa rzecz, która gościła w Waszej torbie? ;)

środa, 17 lipca 2013

Lip Tint Absolute Colour z Bell

Lip Tint czyli trwała pomadka w płynie to wyjątkowa propozycja firmy Bell. Obecnie wersja Absolute Colour, którą posiadam została zastąpiona serią Permanent Make-Up. Do wyboru mamy 6 różnych odcieni. Ja skusiłam się na jaskrawo różowy. 
Ten trwale barwiący błyszczyk do ust - jak nazywa go producent - zamknięty jest w dosyć zgrabnym sztyfcie o pojemności 5,5 g. Za produkt zapłacimy około 11 zł. 

Zapewnienia producenta: Formuła kosmetyku typu „long lasting” sprawia, że kolor trzyma się niezwykle długo od momentu aplikacji. Specjalne składniki barwią naskórek ust, co gwarantuje efekt przypominający makijaż permanentny. Wybrany kolor po prostu „wtapia się” w usta po aplikacji, zapewniając długotrwały makijaż. Kosmetyk nie ściera się z ust, dzięki czemu nie pozostawia nieestetycznych śladów np. na szklance czy kieliszku. Innowacyjna, lekka formuła, pozbawiona olejków i wosków, gwarantuje też całkowicie nowy, satynowy efekt. Usta wyglądają niezwykle świeżo, naturalnie i kusząco. Dodatkowym atutem jest specjalnie dopasowany aplikator, który umożliwia precyzyjne rozprowadzenie formuły produktu na ustach.

Z powyższym należy się zgodzić. Na moich ustach kolor trzymał się niezwykle długo. Przyznam, że nie lubię używać szminek. W mojej kosmetyczce goszczą różne rodzaje błyszczyków i pomadek, ale Lip Tint od Bell sprawdza się najlepiej w kategorii trwałości. Wytrzymuje nawet 5 godzin. Oczywiście jeśli zależy nam na wyraźnym efekcie, wówczas należy dokonywać poprawek, ale dla mnie, jako przeciętnej użytkowniczki, rezultat jest zadowalający nawet bez poprawek. Zazwyczaj nie malowałam ust dlatego po nałożeniu nawet jednej warstwy tego produktu jestem pod dużym wrażeniem. Picie oraz jedzenie może delikatnie osłabić intensywność koloru, lecz usta są nadal zabarwione. Co najważniejsze - pomadka (błyszczyk) nie odbija się na szklance. Preparat jakby wsiąka w usta i już po chwili od nałożenia usta są matowe w dotyku. 

Skład:



Efekt flamastra, o którym wspomina producent jest naprawdę niesamowity. Od pierwszego użycia byłam zachwycona tym produktem. Intensywność koloru można stopniować poprzez nakładanie kolejnych warstw. Po trzech efekt jest piorunujący. Chwilę od nałożenia mamy czas na delikatne poprawki, potem pomadka (błyszczyk) wsiąka i zastyga na ustach. Niektóre dziewczyny pisały o efekcie mrowienia i podkreśleniu suchych skórek bądź wysuszeniu ust. Nic takiego w moim przypadku się nie działo. Każdy produkt podkreśli suche skórki jeśli takie macie. Przed aplikacją jakiegokolwiek kosmetyku na usta należy pozbyć się tych suchych skórek. W tym wypadku najlepiej sprawdzą się pomadki o właściwościach stricte nawilżających. Lip Tint nie pozostawia "tępego" efektu - wręcz przeciwnie. Usta są wyraziste, ożywione.
Aplikator jest bardzo wygodny. Gąbeczką z wąskim czubkiem możemy precyzyjnie nałożyć produkt na usta. Po kilku godzinach schodzi równomiernie, nie zbiera się w kącikach, nie roluje na ustach. Przy wieczornym demakijażu można zaobserwować jeszcze zabarwienie wacika po przemyciu ust.


Zapach jest całkiem przyjemny. Czuć go jedynie przy aplikacji, potem się ulatnia.

Lip Tint od Bell należałoby porównać z SuperStay 10 h Tint Gloss z Maybelline.














Produkt od Maybelline o pojemności 10 ml nabędziemy za około 27 zł. Trwałość jest zbliżona do Lip Tinta z Bell. Design'em również nieco przypomina swojego rywala. Aplikator to gąbeczka z dziurką w środku, która jest zdecydowanie mniej poręczna niż w Absolute Colour. Tint Gloss dostępny jest w ośmiu odcieniach. 
Gdybym miała wybierać między tymi dwoma produktami, to zdecydowałabym się na pomadkę (błyszczyk) od Bell, która jest po prostu tańszym odpowiednikiem swojego konkurenta z Maybelline. 





Od góry:
- z lewej - usta niepomalowane
- z prawej - usta pomalowane Lip Tintem z Bell (1 warstwa), po dwóch kolejnych warstwach efekt jest zdecydowanie mocniejszy

Od dołu:
- z lewej - Lip Tint na suchej skórze dłoni
- z prawej - Lip Tint po umyciu dłoni wodą z mydłem

wtorek, 16 lipca 2013

Wyniki konkursu

Mam przyjemność ogłosić, że zwyciężczynią konkursu jest DAQUERRE! Gratuluję Kochana - otrzymujesz nagrodę za pierwsze miejsce. Proszę o wysłanie na mojego e-maila danych do wysyłki. A oto nagrodzona praca:
Opis autorki:  "Uroda według mnie to naturalny wygląd dziewczyny,która umie współgrać z przyrodą i czerpać z niej korzyści,a także zdrowo się odżywia,co symbolizują borówki."

Nagrody za drugie miejsce nie przyznaję nikomu ponieważ w konkursie wzięła udział tylko jedna osoba. Być może nagrody były zbyt mało atrakcyjne lub stworzenie pracy na zadany temat okazało się zbyt uciążliwe. W każdym razie dziękuję Daquerre za udział :)

piątek, 12 lipca 2013

Soczewki

Okulary... To właśnie one powinny mi towarzyszyć każdego dnia. I choć całkiem niedawno zaopatrzyłam się w nową parę oraz mimo że słyszę pozytywne opinie na temat mojego wyglądu w nich - trudno mi jest nosić je codziennie na nosie. Od kilku lat nie mogę się przyzwyczaić do zakładania okularów rano i zdejmowania ich wieczorem. Zakładałam je zazwyczaj dopiero wtedy kiedy musiałam, np. gdy chciałam obejrzeć telewizję, gdy byłam na wykładach, gdy prowadziłam samochód... Jednak noszenie okularów od przypadku do przypadku nigdy nie wpłynie korzystanie na moją wadę wzroku. 
Często drażniło mnie, że gdy zdejmowałam okulary to przy nosie pozostawały mi ślady po nich, które były szczególnie widoczne przy makijażu. Musiały być poprawki a na takie nie zawsze był czas i możliwość. Z powyższych powodów wybrałam się wreszcie do optyka... Mój cel - zakup soczewek. 

Obecnie mija tydzień od dnia, gdy po raz pierwszy nauczyłam się zakładać i zdejmować soczewki. Nie było to tak trudne jak myślałam. Dostałam dwie pary soczewek, każda na dwa tygodnie. Po miesiącu jestem umówiona na kontrolną wizytę u optyka. Zobaczymy jak przez ten czas zmieni się moje nastawienie do soczewek. Aktualnie jestem ogromnie zadowolona. Muszę jedynie pamiętać o zdejmowaniu ich na noc oraz o tym, aby nie trzeć oczu. Poza tymi niedogodnościami - używanie soczewek to dla mnie prawdziwy komfort. Nie żałuję wydanych pieniędzy. 

A oto najczęstsze wady wzroku:
KRÓTKOWZROCZNOŚĆ - odległe przedmioty wydają się nieostre lub zamazane;
NADWZROCZNOŚĆ - słabe widzenie przedmiotów z bliska;
PREZBIOPIA (starczowzroczność) - słabe widzenie powodujące trudność skupienia wzroku na przedmiotach znajdujących się w niewielkiej odległości;
ASTYGMATYZM - nieregularne lub zamazane widzenie niezależnie od odległości.

Ja mam krótkowzroczność (minusy) i do tego optyk stwierdził, że również astygmatyzm, co jest częstym połączeniem. Z astygmatyzmem mamy do czynienia, gdy przednia część oka (rogówka) lub soczewka mają nieregularny kształt. Obraz jest wtedy zamazany, niewyraźny (wydłużony lub rozciągnięty). 
Przyznam, że wizyta u optyka zmobilizowała mnie do zadbania o oczy. Soczewki noszę codziennie i dotychczas spisują się świetnie. Oto jak wygląda cały proces
RANO
WIECZOREM


Soczewki dzielą się ze względu na tryb noszenia na:
- dzienne (noszone w dzień i odkładane na noc do pojemniczka z płynem)
- całodobowe (bez ściągania na noc).

Soczewki dzielą się również ze względu na okres wymiany:

- jednodniowe (jednorazowe),
- dwutygodniowe,
- miesięczne,
- kwartalne,
- roczne.

W dzisiejszych czasach dominują miękkie soczewki kontaktowe i możemy je podzielić na dwa rodzaje:
- hydrożelowe,
- silikonowo-hydrożelowe (soczewki najnowszej generacji przeznaczone do noszenia w dzień i noc).
W soczewkach hydrożelowych zastosowany materiał posiada niższą przepuszczalność tlenu, dlatego powinny być noszone w trybie dziennym. Soczewki silikonowo-hydrożelowe posiadają wysoką przepuszczalność tlenu i mogą być noszone w dzień lub w nocy (przez całą dobę bez zdejmowania).

Obecnie posiadam hydrożelowe soczewki dzienne, dwutygodniowe. 
Soczewki jednodniowe są najzdrowsze i najwygodniejsze. Po całym dniu po prostu się je wyrzuca a kolejnego zakłada nową parę. Jednak tego rodzaju soczewki są najdroższym  rozwiązaniem.
Soczewki wielokrotnego użytku (dwutygodniowe, miesięczne, kwartalne, roczne) trzeba czyścić i dezynfekować specjalnym płynem. Soczewki te mogą być noszone w trybie dziennym lub całodobowym.



A Wy jaki sposób korekcji wzroku wybrałyście lub wybrałybyście?

wtorek, 9 lipca 2013

Bronzer Honolulu by W7


Tak jak w tytule, dzisiaj porozmawiamy o bronzerach - a konkretniej o jednym z nich. Znany wszystkim Honolulu od W7 przykuł moją uwagę z powodu wielu pozytywnych opinii. W sklepie internetowym zamówiłam ten produkt w cenie niecałych 14 zł. Opakowanie z tekturki, ale ładne i dziewczęce. W środku oprócz bronzera o dosyć intensywnej barwie, umieszczono także fikuśny pędzelek. Ja z niego nie korzystam, lecz podobno dobrze się sprawdza przy nakładaniu rozświetlacza. Ja z przyzwyczajenia używam do bronzerów pędzla Hakuro H21.


Kolor jest stosunkowo ciemny. Szukałam bronzera, który nie nada pomarańczowego czy różowego kolorytu. Honolulu sprawdził się idealnie. To typowy, chłodny ton bez zbędnych refleksów. Dodatkowo jest naprawdę mocno napigmentowany, nie posiada żadnych drobinek. Powiedziałabym, że jest satynowy, ale na skórze daje matowy efekt. W każdym razie nie pozostawia na buzi dziwnej poświaty. Ładnie wtapia się w makijaż, ale trzeba go precyzyjnie nałożyć. Roztarcie kosmetyku jest dosyć łatwe, ale i tu nie można przesadzić z jego ilością. Wiadomo, iż lepiej jest nanosić mniejsze warstwy produktu i potem ewentualnie stopniować ich intensywność. Tak jest również tutaj. Zapewne nie jest to bronzer o idealnej formie do rozcierania, ale jak na kosmetyk z niskiej półki sprawdza się świetnie. Zbyt ciemną plamę można rozetrzeć za pomocą transparentnego pudru. 


Mam wrażenie, że po paru godzinach od nałożenia bronzera, traci on nieco swój wyrazisty charakter. Ale nie jest to wada. Nie ściera się, nadal widać go na twarzy, lecz tak jakby w mniej ostry sposób. Mi to bardzo odpowiada. Mimo że mam tłustą cerę, widać go na mojej buzi po całym dniu. Honolulu Bardzo ładnie podkreśla kontur twarzy i fajnie się z nim współpracuje. Używam go do konturowania, ale spokojnie można go wykorzystać w celu uzyskania ładnej opalenizny. Poza tym jest wygodny w użyciu, wydajny, tani. Czego chcieć więcej?

Co najważniejsze kosmetyk nie podrażnił mojej skóry. Obecność parabenów zupełnie nie wpływa na cerę podczas stosowania produktu. Na początku składu obecna jest mika (pigment naturalny, nadający skórze naturalny efekt rozświetlenia), sterynian magnezu i cynku (związki organiczne, zwiększają przyczepność kosmetyku i przedłużają jego trwałość), hydrogenated polyisobutene (ułatwia rozprowadzanie produktu, bezpieczny dla skóry). Idąc dalej nie natrafiamy na substancje szczególnie szkodliwe. Na końcu oczywiście zawarte są różnorodne kolorowe pigmenty. 

Lubię, używam i polecam ;)


Przypominam o moim konkursie, który trwa do 15 lipca 2013 r. Do dzieła leniuszki! ;D


piątek, 5 lipca 2013

Płyn micelarny Bioderma Sebium H2O

Prawdę mówiąc, stosowałam niewiele płynów do demakijażu. Przez długi czas towarzyszył mi płyn dwufazowy z Ziajki (recenzja). Jednak po pewnym czasie postanowiłam go zamienić na coś innego. Padło na płyn do demakijażu twarzy i oczu z Biodermy. 


Jest to płyn micelarny do skóry tłutej i mieszanej. Producent zapewnia, że płyn ten nie wysusza skóry, usuwa zanieczyszczenia oraz nadmiar sebum a w dodatku reguluje jego wydzielanie. Z wyjątkiem okolic oczu, nie wymaga spłukiwania. Nie zatyka porów. Jest hipoalergiczny.
Wszystko brzmi cudownie - jak jest naprawdę? Właściwości seboregulujących na pewno nie zaobserwowałam. Faktem jest, iż ten produkt bardzo dobrze oczyszcza skórę, nie podrażnia jej, pozostawiając uczucie świeżości. Obejdzie się bez spłukiwania twarzy wodą. Płyn nie wywołuje uczucia ściągnięcia. Ma delikatny i przyjemny zapach. Nadaje się do demakijażu oczu, ale przy wielokrotnym przecieraniu (np. wodoodpornego tuszu czy eyelinera) podrażnił mi oko, które zaczęło szczypać. Obecnie nie używam go do oczu a jedynie do twarzy, mimo iż docelowo przeznaczony jest do obu tych stref.
Buteleczka o pojemności 250 ml jest dosyć wydajna. Ja kupiłam swoją w promocji w dwupaku za 50 zł. Cena jednej butelki bez promocji to koszt około 35 zł. 

Skład:
Aqua, PEG-6 Caprylic/Capric Glycerides, Sodium Citrate, Zinc Gluconate, Copper Sulfate, Ginkgo Biloba Extract, Mannitol, Xylitol, Rhamnose, Fructooligosaccharides, Propylene Glycol, Citric Acid, Disodium EDTA, Cetrimonium Bromide, Parfum

Płyn micelarny z Biodermy uważam za fajny produkt aczkolwiek przy takiej cenie spodziewałabym się dodatkowych zalet, o których wspomina producent. Myślę, iż w promocji można się pokusić o jego nabycie jednak cena regularna raczej odstrasza. Szkoda, że podrażnił mi oczy, bo wówczas jego ocena na pewno by u mnie podskoczyła. Jest dobry, ale na pewno nie rewelacyjny. 


Przypominam o moim konkursie, który trwa do 15 lipca b.r.
Zapraszam do zabawy!

wtorek, 2 lipca 2013

Konkurs - zmiana

KONKURS
Postanowiłam zmienić nieco zasady konkursu głównie dotyczące nagród. Myślę, że teraz wysiłek związany z pracą będzie należycie nagrodzony ;) A zatem jeszcze raz...

Pragnę rozpocząć mój pierwszy konkurs na blogu zatytułowany: „URODA”. O co chodzi w konkursie? Chciałabym, abyście wykonały pracę plastyczną, która przedstawi Wasze skojarzenia ze słowem „uroda”. Mogą to być scenki, plakaty, mini komiksy – cokolwiek przyjdzie Wam do głowy. Z uwagi na to, iż wykonanie makijażu wymaga wprawionej ręki oraz bazuje na określonych technikach malowania, uznałam, że namalowanie czegoś na kartce będzie czymś bardziej nietypowym a jednocześnie mocno związanym z codziennym używaniem kredki, pędzla w ramach makijażu. Gorąco zachęcam do wzięcia udziału. Nie oceniam Waszych zdolności plastycznych. Pod uwagę biorę przede wszystkim Waszą pomysłowość i estetykę wykonania. Szanse na wygraną są duże ponieważ nagrodzę dwie osoby.

A oto nagrody
za PIERWSZE miejsce:

1. Olej rycynowy PhytoPharm 100g;
2. Woda termalna z La Roche-Posay - zapobiega powstawaniu wolnych rodników, łagodzi i zmniejsza podrażnienia (50 ml);
3. Puder bambusowy 50 ml z Biochemii Urody;
4. Kolczyki
5. Effaclar DUO z La Roche-Posay krem eliminujący zmiany trądzikowe o podwójnym działaniu dla skóry skłonnej do trądziku. Niacynamid i Pirokton Olaminy zatrzymują rozwój zapalnych zmian trądzikowych a połączenie LHA z kwasem Linolowym zapewnia złuszczenie martwych komórek (3 ml);
6. Vichy Normaderm nawilżający krem zwalczający niedoskonałości skóry;
7. Vichy Normaderm Total Mat świeży, nawilżający żel o długotrwałym działaniu matującym;
8. La Roche-Posay Anthelios XL ochronny krem do twarzy z filtrem 50+, bezzapachowy, bez parabenów, wodoodporny, z wodą termalną La Roche-Posay.

+ nagroda niespodzianka ;)

za DRUGIE miejsce:
1. Smycz Rimmel;
2. La Roche-Posay Toleriane Ultra dla skóry szczególnie wrażliwej i skłonnej do alergii; zawiera Neurosensynę o działaniu przeciwzapalnym na podrażnienia skóry, masło Karite i Glicerynę dla długotrwałego nawilżenia. Bez konserwantów, parabenów, środków zapachowych, alkoholu, barwników;
3. La Roche-Posay Hydreane Legere krem nawilżający do skóry wrażliwej (cera normalna i sucha) zawiera hydrolipidy, które są nośnikami wody docierającej w głąb naskórka;
4. La Roche-Posay Effaclar DUO krem eliminujący zmiany trądzikowe o podwójnym działaniu dla skóry skłonnej do trądziku. Niacynamid i Pirokton Olaminy zatrzymują rozwój zapalnych zmian trądzikowych a połączenie LHA z kwasem Linolowym zapewnia złuszczenie martwych komórek;
5. La Roche-Posay Rosaliac AR Intense dla skóry wrażliwej i skłonnej do zaczerwienień; zawiera ambophenol naturalny, aktywny ekstrakt roślinny bogaty w polifenole oraz neurosensynę bogatą w Selen o właściwościach przeciwzapalnych;
6. La Roche-Posay Anthelios XL ochronny krem do twarzy z filtrem 50+, bezzapachowy, bez parabenów, wodoodporny, z wodą termalną La Roche-Posay;
7. Ziaja - krem na dzień i na noc do skóry suchej i zmęczonej z nio olejkiem z awokado;
8. Dermika krem pielęgnująco-ochronny zapobiegający starzeniu się skóry;
9. L'Oreal Paris Excellence Creme - krem koloryzujący ciemny brąz;
10. Naszyjnik.


Regulamin:

1.Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga: www.eweliska.blogspot.com 
2. Wszystkie nagrody są ufundowane przeze mnie.
3. Aby wziąć udział w konkursie trzeba:
- być publicznym obserwatorem mojego bloga;
-  wykonać własną pracę plastyczną, która przedstawi Wasze skojarzenia, wyobrażenia i wizje związane z tematem URODY. Praca może być wykonana w dowolnej formie (ołówek, farby, kredki, wyklejanki, projekty graficzne itp.);
- prace należy wysłać na mój adres e-mail ewelis1990@o2.pl i w treści wiadomości krótko opisać swoją pracę (co przedstawia, dlaczego kojarzy ci się z tematem urody…)
- w treści wiadomości trzeba podać adres e-mail, na który ma zostać wysłana informacja dotycząca ewentualnej wygranej;
- w celu weryfikacji czy na pewno otrzymałam od Ciebie wiadomość e-mailową, napisz w komentarzach pod tym postem, iż bierzesz udział w konkursie;
- umieść u siebie na blogu informację, że bierzesz udział w konkursie, umieszczając link z odesłaniem na mojego bloga w oddzielnym poście oraz baner na pasku bocznym.
4. Pominięcie któregoś z wymaganych punktów skutkuje tym, iż praca nie będzie uwzględniana przy wyłanianiu zwycięzców.
5. W konkursie wyłonię DWIE osoby, których prace zostaną nagrodzone. Do każdej nagrody głównej dołączam również nagrody dodatkowe.
6. Przy wyborze zwycięzcy biorę pod uwagę pomysłowość oraz estetykę wykonania.
7. Konkurs trwa od 2 lipca 2013r. do 15 lipca 2013r. do godz. 23:59.
8. Wybór zwycięzców nastąpi 26 lipca 2013r. do godz. 23:59.
9. W konkursie mogą brać udział osoby posiadające blogi.
10. Konkurs skierowany do osób posiadających adres zamieszkania w Polsce.
11. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. W przypadku, gdy zwycięzca w ciągu 7 dni nie odpowie na wiadomość, nastąpi losowanie innego wygranego. Nagrody wysyłam w ciągu 7 dni od poinformowania osoby o zwycięstwie.
12. Biorąc udział w konkursie wyrażasz zgodę na opublikowanie swojej pracy na moim blogu jeśli zostanie ona wybrana i nagrodzona. Przy podaniu zwycięzców przedstawię ich prace oraz załączę linka do ich blogów.
13. Konkurs nie podlega przepisom ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).

Oto baner do umieszczenia na Waszym blogu:


Zapraszam do zabawy!

poniedziałek, 1 lipca 2013

"Ja płacę, ty wybierasz"

Marzeniem każdej a przynajmniej większości kobiet jest bezkresne buszowanie wśród półek w sklepach kosmetycznych i wrzucanie do koszyka tego, co tylko im się spodoba... Z uwagi na moje zbliżające się urodziny, miałam okazję doświadczyć właśnie takiej przyjemności! Mój chłopak sprawił mi chyba najlepszy prezent, jaki można dać kobiecie w myśl zasady "Ja płacę, ty wybierasz". Dziś przychodzę do Was z krótkim postem prezentującym moje weekendowe łupy ;D

Od prawej (u góry):
1. Mój ulubiony tonik z La Roche-Posay zwężający pory przeciwdziałający ich zatykaniu (zawiera kwas LHA i działa mikrozłuszczająco);
2. La Roche-Posay Effaclar K (z wodą termalną) - odnawiający krem do skóry tłustej przeciw nawrotom trądziku;
3. Antyperspirant Lady Speed Stick invisible 24/7 wetness & odor protection;
4. Ziaja Intima - kremowy płyn do higieny intymnej z kwasem laktobionowym regenerująco-łagodzący;
5. Masło do ciała Green Pharmacy - tym razem wersja z olejkiem arganowym i figami (recenzja - wersji z drzewem herbacianym i zieloną glinką);
6. Podkład pudrowo-matujący Manhattan Powder Mat Make Up (83 - warm sand);
7. Jedwabista maska odżywcza do włosów suchych z wyciągiem z owsa z Yves Rocher.

To byłoby na tyle. Miałyście któryś z tych produktów? Recenzję którego kosmetyku chciałybyście zobaczyć najpierw?